Grudniowe noce są inne niż wszystkie. Długie, gęste, zawieszone jak ciemna mgła nad światem. Kiedy zapada wieczór, dom nagle staje się wyspą światła otoczoną wielką ciszą. W takich chwilach człowiek czuje, że zima ma swoją własną opowieść, która zaczyna się dopiero wtedy, gdy wszystko na zewnątrz zapada w sen. Według dawnych wierzeń właśnie wtedy budzą się rzeczy, których nie widać o żadnej innej porze roku. I właśnie wtedy w domu najważniejsze jest jedno stworzenie. Kot.
Kot w grudniu przestaje być zwykłym domowym towarzyszem. Staje się strażnikiem. Jest w nim coś, co łączy codzienność z tym, co tkwi na granicy opowieści. W jego oczach odbija się nie tylko blask lamp, ale także coś, czego człowiek może jedynie się domyślać. W najdłuższe noce roku kot czuwa, nawet jeśli wygląda, że śpi. Kocie ucho nie przestaje słuchać. Koci ogon nie przestaje rejestrować przepływu powietrza. Koci instynkt nie przestaje działać.
W dawnych czasach ludzie wierzyli, że koty chronią dom przed tym, co przynosi noc. Nie chodziło o rzeczy widzialne. Chodziło o to, co rodzi się z ciemności. Szeptano, że zimowe noce mają własnych wędrowców i własnych nieproszonych gości. Czasem były nimi martwe wspomnienia, czasem niepokój, czasem coś, co nie ma imienia, a jednak potrafi położyć cień na ludzkim sercu. Kot miał tę niezwykłą moc, aby stawiać temu opór. Nikt nie wiedział jak. Po prostu potrafił.
Gdy człowiek śpi, kot często wędruje po domu. Nie bez powodu. Kot sprawdza kąty, patrzy przez okna, siada w miejscach, które wydają mu się ważne. Jakby wyczuwał przepływ czegoś, co człowiek nazwałby nastrojem. Gdy w grudniową noc zapalisz jedną lampkę, kot przysiądzie obok niej tak, jak kiedyś pilnował ognia. Zamyka oczy tylko na chwilę, ale w każdej chwili gotowy jest je otworzyć. To jest jego nocna straż.
W niektórych regionach Europy wierzono, że kot potrafi odstraszyć zimowego ducha samotności, który lubi przysiadać na parapetach i zaglądać przez szyby. W innych szeptano, że kot widzi to, czego człowiek nigdy nie zobaczy, ponieważ nie patrzy oczami, ale wewnętrznym światłem. Ludzie obserwowali koty i zauważyli, że potrafią zatrzymać wzrok na czymś, czego nie widać. Nie tak po prostu. Z pełną uwagą. Jakby właśnie coś odpędzały.
Może dlatego koty tak często wybierają miejsce na granicy światła i cienia. Siedzą tam, gdzie promień lampy przechodzi w mrok. Człowiek może uznać to za zwyczaj, a jednak w tym zachowaniu jest coś więcej. W grudniu kot pilnuje tej granicy tak, jakby był jej stróżem. Gdy noc staje się najdłuższa, ta granica ma szczególne znaczenie. W niej kryje się spokój domu.
Człowiek często mówi, że koty są tajemnicze. Prawda jest taka, że tylko one naprawdę dobrze czują zimowe noce. Człowiek widzi ciemność. Kot widzi ruch powietrza, zmianę temperatury, drgnięcie cienia, drobinki kurzu unoszące się jak maleńkie świetliki. Widzi to wszystko w sposób, który dawniej nazywano darem. Darem chronienia.
Gdy w grudniowy wieczór siadasz w salonie, kot pojawia się obok ciebie nieprzypadkowo. W tych najdłuższych nocach roku kot pilnuje nie tylko domu, ale także domowników. Siada blisko, czasem dotyka cię ogonem, czasem kładzie się w nogach. W dawnych wierzeniach interpretowano to jako przejęcie niepokoju, który noc może przynieść. Człowiek nie musi w to wierzyć. Wystarczy obserwować. Kot naprawdę zna noc lepiej niż my.
Grudzień jest czasem światła, które stawia opór ciemności. Kot wybiera strony bez wahania. Siada przy świecy, przy lampkach, przy kominku. W jego towarzystwie nawet najgłębsza noc wydaje się mniej poważna. Tak jakby ktoś odsuwał od progu to, co w ciemności próbuje podejść bliżej.
Może właśnie dlatego koty zawsze były obecne w zimowych opowieściach. Są stworzeniami, które potrafią zamienić zwykły dom w miejsce pełne spokoju. W najdłuższe noce roku kot nie musi robić nic spektakularnego. Wystarczy, że jest. Jego obecność mówi jedno. Noc może być długa, ale dom jest bezpieczny.


Komentarze
Prześlij komentarz