Grudzień nie wchodzi do domu z rozmachem. Nie przynosi pierwszego dnia zimy w sposób, który zwala z nóg. Nie ma wielkiego dźwięku, nie ma fanfar, nie ma ogłoszeń na niebie. Grudzień przychodzi jak ktoś, kto stawia bardzo miękkie kroki, a ich brzmienie słyszą tylko ci wyjątkowo wrażliwi. Wśród nich zawsze są koty.
Zanim człowiek zauważy zmianę, zanim spojrzy na termometr, zanim pomyśli o kalendarzu, kot już wie. Kot czuje, że światło staje się inne. Ślizga się po ścianach bardziej nieśmiało, jakby wstydziło się wejść do środka. Kot widzi tę zmianę wcześniej niż my, bo jego oczy łapią każdy niuans barwy i każdą wahaną iskierkę dnia. Człowiek w tym czasie wciąż żyje listopadową inercją, a kot już czeka na grudzień, jakby wyczuwał nadchodzący ruch powietrza.
Wystarczy otworzyć na chwilę balkon lub uchylić okno i nagle kot robi ten swój charakterystyczny gest. Wciąga powietrze bardzo powoli. Zatrzymuje się jak statua. Jedno drgnienie wąsa, jedno minimalne uniesienie głowy i już wiadomo, że w jego języku wydarzyło się coś ważnego. Człowiek czuje tylko zimno. Kot natomiast słyszy w tym chłodzie pierwszą zapowiedź zimy. Wyłapuje w powietrzu maleńkie sygnały, które umykają ludzkiej uwadze. Lekko ostrzejszą nutę mrozu. Wilgoć, która niesie w sobie obietnicę śniegu. Delikatną woń drzew, które szykują się do odpoczynku.
Gdy człowiek jeszcze próbuje zrozumieć, dlaczego w domu zrobiło się cicho, kot już podnosi głowę ku oknu. Coś go tam przyciąga. Coś niewidocznego, ale dla jego zmysłów oczywistego. To grudzień, który dopiero się zbliża, chociaż na zegarze nie ma jeszcze zimowego początku. Kot wie o tym wcześniej, bo żyje bliżej rytmu natury. Natura nie potrzebuje dat, potrzebuje tylko swego odwiecznego oddechu. Kot go słyszy. My zwykle dopiero zauważamy konsekwencje.
Czasem, kiedy kończy się listopad, kot zaczyna się dziwnie układać do snu. Szuka miejsc, w których światło popołudnia zatrzymuje się na najdłużej. Układa się tam jak mały strażnik, który pilnuje ostatnich resztek dnia. Czasem siedzi przy drzwiach balkonowych i obserwuje tę niewidoczną granicę między jesienią i zimą. Jeszcze nie ma śniegu, ale w jego spojrzeniu jest pewność. Nie musisz mu wierzyć. Wystarczy poczekać kilka dni, aby zauważyć, że miał rację.
Grudzień przynosi swoje długie noce i swoje krótkie dni. Człowiek reaguje na to zmęczeniem, a kot reaguje spokojem. To jedyny moment w roku, w którym instynkt kota i nasza ludzka potrzeba wyciszenia spotykają się w pół drogi. Zwykle nie podążamy za rytmami natury, ale grudzień jest łaskawy. Podsuwa nam szansę, aby znów słuchać ciszy. Kot słucha jej codziennie. Może dlatego grudzień jest dla niego czymś w rodzaju cichego święta.
Kiedy człowiek myśli o przygotowaniach do świąt, kot w tym samym czasie obserwuje płatki kurzu unoszące się w zimowym świetle. Patrzy w stronę okna tak, jakby widział coś, czego my nie potrafimy dostrzec. Może widzi zbliżający się mróz, a może po prostu czuje tę subtelną zmianę w rytmie świata. Grudzień nie jest dla kota zimnym miesiącem. Jest czasem wyostrzonej uważności.
Każdego roku dzieje się to samo. Człowiek zauważa zimę z opóźnieniem, a kot robi to natychmiast. Może właśnie dlatego koty wydają się tak tajemnicze. Nie dlatego, że coś przed nami ukrywają. Po prostu wiedzą więcej i wiedzą wcześniej. Mają swoje własne kalendarze, zapisane nie datami, ale światłem, zapachem i energią powietrza.
W grudniu najlepiej widać, że żyjemy obok siebie w dwóch światach. Jeden jest ludzki i oparty na planach, drugi jest zwierzęcy i prowadzony instynktem. A jednak oba te światy stykają się w pewnym punkcie. Jest nim ten pierwszy cichy krok grudnia. Ten, który kot słyszy jako pierwszy. Ten, który przypomina nam, że warto zwolnić i zauważyć, że coś się zmienia. Kot potrafi to zrobić bez wysiłku. My możemy się tego od niego nauczyć.
.jpg)
Komentarze
Prześlij komentarz