Są domy, w których przygotowania do świąt zaczynają się od planowania menu, strojenia choinki i przeglądania przepisów na pierniki. A są też takie, w których pierwszy punkt brzmi: „Zabezpieczyć wszystko przed kotem”. Jeśli w Twoim domu żyje futrzasty lokator, który traktuje siebie jako współgospodarza, współdekoratora i głównego kontrolera jakości, to dobrze wiesz, że świąteczny chaos zaczyna się dużo wcześniej niż ubieranie drzewka.
Święta z kotem nie są trudne — wymagają tylko odpowiedniego podejścia. Najlepiej takiego, które łączy w sobie cierpliwość buddyjskiego mnicha, kreatywność inżyniera NASA i poczucie humoru kogoś, kto raz już widział, jak cała choinka leży na podłodze, a winowajca siedzi obok z miną niewiniątka.
Choinka — obiekt badawczy
Dla nas choinka jest symbolem świąt. Dla kota — wyzwaniem. To po prostu drzewo w domu. Drzewo! W domu! Czy można oprzeć się potrzebie sprawdzenia, czy nadaje się do wspinaczki, czy bombki reagują na łapę, i co najważniejsze — czy stożkowata konstrukcja ma dobry balans? Nie. Nie można.
Dlatego dobrze jest zaakceptować fakt, że kot będzie chciał poznać nowy element wystroju z każdej strony. W praktyce oznacza to:
🎁bombki na dole mogą być tylko plastikowe, drewniane lub z materiału — szkło jest tam skazane na zagładę,
🎁lampek nie owijamy zbyt nisko (nic tak nie przyciąga kota jak kabel, który kusi jak spaghetti),
🎁a sama choinka powinna być zakotwiczona jak statek podczas sztormu.
Wielu właścicieli idzie jeszcze dalej, tworząc „strefę zrzutu bombek”: kilka wiszących zabawek przy podłodze, które mogą sobie spadać do woli, bo… i tak spadną.
Dekoracje, czyli to, co na pewno spadnie
Nie ma sensu wmawiać sobie, że w tym roku będzie inaczej. Kot, który 364 dni w roku ignoruje jakiekolwiek bibeloty, nagle w okresie świątecznym odkrywa, że figurka aniołka jest idealna do przesuwania nosem, a stroik z szyszek nadaje się do przeorganizowania „po kociemu”.
Najlepiej więc przyjąć filozofię: stawiać tam, gdzie nie dosięgnie. Brzmi rozsądnie, dopóki nie uświadomimy sobie, że kot dosięgnie prawie wszędzie. Dlatego dobrym kompromisem jest wybór dekoracji, które nie zrobią krzywdy ani sobie, ani nikomu innemu — i które po ewentualnym zrzuceniu nie będą wymagały wzywania pomocy technicznej.
Przygotowania kulinarne a kot — duet niebezpiecznie ciekawski
Stół świąteczny kusi. Zapach ryby, mięsa, ciast, grzybów… wszystko to sprawia, że kot nagle staje się istotą o niebywałej zwinności i kulturze osobistej. Kultura kończy się w momencie, w którym nie patrzysz — wtedy łapka zaczyna się wydłużać podejrzanie w kierunku talerza.
Najważniejsza świąteczna zasada brzmi: nie wszystko, co pachnie dobrze, jest dobre dla kota. Makowiec? Nie. Czekolada? Nigdy. Grzyby? Absolutnie nie. Świąteczne potrawy są tak pełne rzeczy nieodpowiednich dla kocich żołądków, że najlepiej przygotować kotu własny „świąteczny posiłek” — nawet zwykłe mokre jedzenie podane na dekoracyjnej miseczce sprawi, że poczuje się częścią rodzinnego ucztowania.
Choć i tak pewnie spróbuje zajrzeć do Twojego talerza. Tradycja to tradycja.
Prezenty — kot już wie, że wszystko jest dla niego
Papiery, wstążki, szeleszczące torebki — człowiek się cieszy, ale kot… kot przeżywa swój najlepszy dzień w roku. Nie ma w naturze niczego bardziej fascynującego niż świeżo rozpakowany karton. Dlatego przygotowując prezenty, warto pamiętać, że cokolwiek kupisz innym, i tak największą radość sprawi kotu karton po dostawie.
A jeśli chcesz sprawić mu prawdziwy prezent, kup coś, co posłuży mu dłużej niż dziesięć minut: zabawkę wędkę, tunel, drapak albo choćby świąteczną myszkę. Chociaż zdarza się, że i tak wybierze pudełko po Twoim prezencie.
Świąteczny spokój — misja możliwa
W ferworze przygotowań łatwo zapomnieć o najprostszej rzeczy — o odrobinie spokoju. Koty nie przepadają za chaosem, nagłymi zmianami i tłumem gości. Dlatego dobrze zostawić im jakieś ciche miejsce, gdzie mogą się ukryć przed gwarem. To nie tylko zapewni im komfort, ale i Tobie odrobinę wytchnienia.
W końcu święta to czas bliskości — ale bliskość kota bywa najlepiej dozowana według kociego harmonogramu.
I wreszcie… magia
Bo w tym wszystkim chodzi o coś więcej niż bombki, sprzątanie i planowanie. Każdy posiadacz kota zna te momenty, kiedy futrzany współlokator przychodzi, zwija się w kulkę i mruczy tak, jakby próbował wypełnić świat spokojem. W święta te chwile smakują jeszcze lepiej. Może dlatego, że wtedy zwalniamy, może dlatego, że w domu pachnie choinką, a może po prostu dlatego, że koty mają w sobie coś niezwykle kojącego.
Święta z kotem to święta inne — bardziej nieprzewidywalne, bardziej zabawne, czasem bardziej chaotyczne, ale zawsze pełne ciepła. Bo gdy obok stoi choinka, a na kanapie śpi kot, to nagle wszystko wydaje się trochę bardziej magiczne.
A reszta? Reszta to kwestia pogoni za bombkami i zabezpieczania kabli.
I do tego można się przyzwyczaić.



Komentarze
Prześlij komentarz