Każda historia zaczyna się niewinnie.
„Wezmę jednego kota, tak dla towarzystwa.”
I wtedy świat się zmienia.
Bo zaraz okazuje się, że jeden kot to trochę za mało. Drugi kot towarzyszy pierwszemu. Trzeci „sam się znalazł”. Czwarty to adopcja „tymczasowa”. Piąty… cóż, miał taką mordkę, że nie dało się przejść obojętnie. A potem już tylko kupujesz większą kanapę, automatyczny odkurzacz i zaczynasz mówić rzeczy typu:
„Siedź ostrożnie, tam śpi Burek, nie ten pies, tylko kot. Ten kot o imieniu Burek.”
Kiedy zaczyna się pasja?
Miłość do kotów to wspaniała rzecz. Koty są ciche, mądre, estetyczne i potrafią wypełnić dom jak dobra aromatyczna kawa – subtelnie, ale nieodwołalnie. Pierwszy kot uczy cię pokory. Drugi – dyplomacji. Trzeci – logistyki. Przy czwartym zaczynasz mówić „my” o sobie i swoich futrzakach, a przy piątym… no cóż, sam rozmawiasz z weterynarzem tak często, jak kiedyś z kolegami z pracy.
I nagle zdajesz sobie sprawę, że twoje życie zaczęło obracać się wokół rytuałów:
- karmienie o 6:00, 6:05, 6:08 i 6:15 – bo każdy ma inne preferencje,
- drzemki na kolanach organizowane w systemie zmianowym,
- sesje czesania, miziania i rozmów terapeutycznych.
Wszystko z miłości. Ale też z lekko sekciarskim zacięciem.
Pierwsze objawy: styl życia pod dyktando kota
Czy twój znajomy kiedyś przełożył spotkanie, bo „Feluś nie lubi, jak wychodzę wieczorami”? Albo nie wyjeżdża na urlop, bo „Zocha źle znosi zmiany zapachu podłoża”?
To nie żart. To kocia sekta w najczystszej postaci. Posiadacze wielu kotów nie tyle żyją z kotami, co dla nich. Dobór mebli? Pod kątem drapania. Rośliny w domu? Tylko te, które nie zabiją nikogo (szkoda, że niekoniecznie ludzi). Dekoracje? Po co, skoro i tak wszystko spada?
Ale to nie są wyrzeczenia. To styl życia. Ktoś inny zmienia dietę na keto – ty kupujesz piaskowy dywan, bo „kotom lepiej się na nim biega”.
Czy to już sekta? Sprawdź sam
Niektóre znaki są niepokojąco wyraźne:
- Znasz imiona wszystkich kotów sąsiadów. I ich diety.
- Masz więcej zdjęć kotów w telefonie niż siebie z ostatnich pięciu lat.
- Twoje hasło do Wi-Fi zawiera słowo „mruczek”.
- Każdy twój sweter ma sierść, ale to nie problem – to ozdoba.
- Zamiast „dzień dobry” mówisz ludziom „nie nadepnij na kota”.
Nie oceniaj się surowo. To nie sekta. To grupa wsparcia z dużą ilością kociego futra.
A może po prostu… jesteś szczęśliwy?
Dom pełen kotów to też dom pełen ruchu, humoru, czasem chaosu – ale też ciepła, bliskości i niespodziewanych pieszczot. Nikt nie patrzy tak wymownie, jak kot, który czeka na wieczorną porcję saszetki. Nikt nie siada z taką godnością na środku stołu w trakcie wideokonferencji. I nikt nie rozgrzewa stóp lepiej w zimowe wieczory.
To może i sekta, ale taka, gdzie członkowie mają ogon, poduszeczki na łapkach i potrafią poprawić ci humor jednym mruknięciem.
Podsumowanie: kot + kot + kot = normalka
Jeśli masz w domu więcej kotów niż znajomych – nie martw się. Jeśli kupujesz dywan pod kolor sierści – jesteś wśród swoich. A jeśli twoje serce robi „łup” na widok kolejnej adopcyjnej mordki – witaj w klubie.
Bo dom pełen kotów to nie sekta.
To religia miłości z mruczeniem w tle.
I choć czasem przypomina to zbiorowe uwielbienie dla istot, które mają cię za swojego sługę – to nic. Przynajmniej wiadomo, kto tu rządzi. I nie, nie jesteś to ty.

Komentarze
Prześlij komentarz